Rano wstajemy i po raz pierwszy wykorzystujemy do śniadania nasz zestaw krzesełkowo - stolikowy (kampervan wyposażony jest w stolik i krzesełka - zestaw lux ;)
Odbijamy do Noosa National Park licząc na to, że zobaczymy tam misie koala w ich naturalnym środowisku. Niestety nie udaje nam się, mimo że po parku chodzimy ponad 2h. Wynagrodzone zostaje nam to pięknymi widokami ;)
Pod wieczór ponownie wykorzystujemy nasz zestaw stolikowo-krzesełkowy w celu zjedzenia epickiej kolacji na plaży w Byron Bay. Trochę wieje, ale co tam! Księżyc jest bardzo wąski – toczymy długą dyskusję o gwiazdach itp. Zyć nie umierać!
Marek dzielnie dowozi nas do postoju.
Następnego dnia Tomek wstaje wcześniej i znajduje wspaniałą miejscówkę na śniadanie – kilkaset metrów od postoju dla Apollo (naszego kampervana). Szybkie zakupy w sklepie i jemy śniadanie w epickiej wręcz scenerii: na plaży, gdzie fale podmywają nasze stopy ;)
Nieopodal surferzy przygotowują się do kolejnego dnia zycia… (co to za życie!) Mirek, Marek i Tomek nie mogą się powstrzymać i po śniadaniu idą spróbować swoich sił. Okazuje się, że całkiem z sukcesem – Marek pływa jak ta lala ;) Słońce parzy niemiłosiernie, ale ból przyjdzie przecież dopiero następnego dnia ;)
Chłopaki zadowolone – wczesnym popołudniem jedziemy dalej na południe. Mirek wyczaja po drodze winiarnie – przez typowo toskański krajobraz docieramy do niewielkiej plantacji. Właściciel, Węgier z pochodzenia, ugaszcza nas serem i ….. winem. Spędzamy popołudnie sącząc wino i dyskutując z nim. Po uzupełnieniu zapasów o skrzynkę win oraz zestw dżemów domowej roboty Mirek wiezie nas do Sydney.
Yey, co za piękny dzień!
Informacje praktyczne:
Wypożyczenie deski surfingowej: AUD 10/2h
Opłata za śniadanie na plaży: Zero ;)
Butelka wina w winiarni: AUD 15-25