Wyjazd z Sydney zajmuje nam trochę czasu (po drodze wymieniamy jeszcze kampervana Apollo – w poprzednim zepsuły się pasy bezpieczeństwa na jednym z siedzeń).
Pod górę Kosciuszki dojeżdżamy póżno – około 16tej. Jestesmy przekonani, że taka góra to krótki spacerek – wchodziliśmy przecież na wielokrotnie wyższe góry. Start podejścia rozpoczyna się na wysokokości 1300m – góra ma ponad 2200m. Zanim się ogarniamy jest przed 17tą. Miejscowość kompletnie opustoszała – nie ma nikogo, sezon skończył się pewnie ze 2 miesiące temu.
W końcu udaje nam się zaczepić kogos – puka się w głowę, jak mówimy mu, że na górę Kosciuszki chcemy wejść jeszcze tego samego dnia – wejście i zejscie zajmuje 6-8h a ciemno ma zrobić się za niecałe 3h. Ale co tam – my nie wejdziemy? :)
Agata R decyduje się zostać i zabezpieczać nasze tyły. Ruszamy jak z procy – 1. część podejścia wiedzie przez las. Po wejściu do górnej stacji kolejki (nie działa) idziemy już przez coś co nazwać można kosodrzewiną. W sumie dystans do góry w jedną stronę to 10km. Po drodze przebijamy się przez śniegi (jeszcze dzień wcześniej leżeliśmy na plazy Manly w Sydney ;) i docieramy na szczyt w mgle.
Góra jest nasza!
Wiemy, że powrót będzie odbywał się w ciemności.
Mamy tylko 1 czołówkę i z jej pomocą schodzimy na dół – jesteśmy w KamperVanie około 22giej. Czyli wchodzimy i schodzimy w 5h – 20km praktycznie bez zatrzymywania się. Po drodze w górę ani w dół nie spotykamy nikogo ;)
Agata R przygotowuje nam super kolacje i zasypiamy, zmęczeni, ale szczęśliwi. Rano ruszamy do Melbourne. Docieramy tam popołudniu, śpimy w hotelu na lotnisku. Po dobrej stekowej kolacji, zakrapianej winkiem, żegnamy ze smutkiem Marka i Ole, ktorzy muszą wracac do pracy ;(
Następnego dnia Agata R leci do znajomych niedaleko Brisbane, a Agata J, Mirek oraz Tomek lecą do Tasmanii.
Informacje praktyczne:
Wstęp do Parku Narodowego Góry Kościuszki: AUD 10/ samochód
Nocleg w Melbourne Airport Best Western: AUD 200/ pokój 4 osobowy
Obiad na 6 osob : AUD 200