Do wyjazdu szykujemy się półtora miesiąca – tyle zajmuje załatwianie wiz oraz lotów. Nie jest łatwo znależć agencję w Iranie, z którą bedzie dobry kontakt i zorganizuje nam wizy, hotele, przejazdy i 1 lot wewnętrzny. Na wizy agencja wydaje nam promesę, aplikujemy online, potem w ambasadzie w Warszawie wbijają wizy. Cały proces zajmuje bite 4 tygodnie.
Rodzice Tomka przyjeżdzają do Warszawy i do Iranu lecimy przez Katar. 6h lot mija spokojnie do połowy, a potem Olaf nie chce spać wiec jest ciężej ;) telefon taty Tomka ginie w odmętach samolotu i blokuje mu fotel. Stewardessa probując naprawic fotel rozbija tacie telefon.. co za poczatek!
Po 4h oczekiwaniu w Katarze (bardzo komforotowo - w chyba najwiekszym lounge na świecie ;) lecimy do Teheranu. Tu czeka na nas kierowca, który... nie mówi po angielsku. No to będzie wesoło! Co prawda to tylko kierowca na niecałe 2 dni w Teheranie, ale zdąży namieszac ;)
Zawozi nas fajnym minibusem do hotelu w centrum. Ruch w Teheranie jest szalony, przypomina Indie. Nieraz mamy wrażenie że ktos kogoś przejedzie, a jednak wszyscy z tej pajęczyny aut, motorów i ludzi wychodzą bez szwanku.
W hotelu krótka przerwa i jedziemy oglądać Narodowego Muzeum Klejnotów. Schowane w piwnicy banku narodowego muzeum jest niewielkie, ale jest domem jednej z największych na świecie kolekcji klejnotów. Otwarte tylko 2h dziennie i schowane za metrowej grubości scianą kryje m.in. globus z 34kg złota gdzie kontynenty wysadzane są diamentami i szmaragdami, największy nieoszlifowany diament na świecie (182 karaty!), tron pawi (peacock trone) i kilka innych. Nie wolno wnosić żadnego sprzętu elektronicznego, więć zdjęc brak, ale naprawdę warto się wybrać!
Teheran (w który mieszka około 12 milionów ludzi) położony jest u stóp gór, których wysokość dochodzi do 5500m n.p.m. Stąd widoki są obłędne ponieważ z rozgrzanego miasta widać piękne ośnieżone szczyty. Podobnie jak w Santiago w Chile. Poziom smogu niestety też jest podobny albo gorszy niż w Santiago...
Pod wieczór jedziemy właśnie do wyżej położonych części miasta do Mostu Natury. Niesamowita konstrukcja została oddana 4 lata temu i zaprojektowana przez mlodziutką irańska architekt. Most przebiega nad doliną i zapewnia niesamowite widoki na miasto przy zachodzącym słońcu. Potem kierowca, po wielu próbach dogadania się, zawozi nas na tradycyjną irańska kolacje, oczywiście bez wina! Mniam!
Rano po śniadaniu jedziemy na słynny bazar w Teheranie. Targ o powierzchni 10 km2 nie jest może tak pięknie umiejscowiony jak Grand Baazar w Istambule, to jednak sekcje dotyczące dywanów, złota oraz przypraw robią wrażenie. Ręcznie robione, jedwabne dywany mają podstawy do swojej swiątowej renomy (perskie dywany!) Po 3h na targu prosimy kierowce, żeby zaprowadził nas do słynnego kompleksu pałacowego Golestan. Jedziemy kilka kilometrow tylko po to zeby dowiedziec się ze Golestan jest naprzeciwko Bazaru i go minelismy jak tam bylismy.. Ahh ten kierowca.
Golestan robi wrażenie, w środku budowli wielokrotnie przebudowywanej w XVIII i XIX w znajdują się głównie dary od różnych władców odwiedzających panujących w Iranie (m.in, Królowej Wiktorii, Cara Rosji itp). Połozony w ścisłym centrum pałac otoczony jest szeregiem budynków, które w polskiej nomenklaturze możemy określic jako komunistyczne. Fatalne połaczenie architektury.
Z Pałacu jedziemy na lokalne lotnisko skąd polecimy do Shirazu na południu kraju i planujemy przejazd samochodem z powrotem do Teheranu, po drodze zwiedzając najważniejsze obiekty w Teheranie.
Nasze pierwsze wrażenie jest pozytywne, tj ludzie są mili i otwarci (często podchodza i pytają się skąd jesteśmy), a Olaf wywołuje usmiechy na wielu twarzach. Jednocześnie od razu zwracają uwagę jezeli kobieta ma za krótkie spodnie lub zsunęła się chusta z włosów. Mężczyżni z kolei są ubrani tak samo jak na zachodzie. Wszyscy namietnie gadaja przez telefony i korzystaja z internetu (Facebook i wiele stron informacyjnych są zakazne, ale google i jego serwisy działają). Taki nowoczesny świat z wieloma aspektami, które naszymi oczami nie do końca do niego pasują, np praktycznie brak nowych aut (efekt m.in sankcji USA), staroswieckie burki spod których wystają jeansy Levisa i swetry z Zary. Sporo można by tu uprościc gdyby tylko polityka na to pozwoliła..