Ciekawostka:
Palawan to jedna z najbardziej dzikich i tajemniczych wysp Filipin. El Nido za parenaście lat zapewnie stanie sie drugim Phuketem , ale dzis zachwyca nie tylko swoim pieknem, ale rowniez kameralna atmosfera. Na pewno rozwojowi turystyki nie sprzyja stosunkowo slaba infrastruktura –brak bankomatow i czesciowy brak elektrycznosci (codziennie od 6 do14) oraz stosunkowo kiepska komunikacja z reszta swiata.
Przebycie ponad 200 km z Sabang do El Nido zajmuje nam ponad 6 godzin, jestesmy jednak tak zmeczeni ze pomimo trudow podrozy (waska i kreta droga, czesciowo bez asfaltu:)) spimy jak dzieci. El Nido to niewielkie miasteczko z kilkoma waskimi uliczkami, polozone nad sama zatoka na polnocnym krancu Palawanu. Od razu zakochujemy sie w tym miejscu ze wzgledu na zachwycajace krajobrazy, malownicze polozenie wsrod klifow oraz sielankowy klimat, ktory tam panuje. Od miejscowych dowiadujemy sie, iz mamy niezwykle szczescie bo pomimo panowania pory monsunowej trafiamy cudem na okno pogodowe pomiedzy jednym a drugim tajfunem. Przy bezchmurnym niebie widok z naszego hotelu polozonego przy plazy wyglada zupelnie jak z widokowki – piaszczysta biala plaza, lazurowa woda, a w tle gorzyste wyspy z klifami, pokryte gestym, tropilanym lasem. Jestesmy tym miejscem tak zachwyceni, ze bez wahania postanawiamy zostac tu jeden dzien dluzej. Wykupujemy wiec nowe loty u jedynego przewoznika kursujacego na trasie El Nido – Manila, ale o tym pozniej...
Pierwsze godziny w raju spedzamy dosc organizacyjnie – dowiadujemy sie o roznych ofertach biur turystycznych aby nic nie uszlo naszej uwadze. Okazuje sie, ze El Nido jest tylko punktem wypadowym do okolicznych mniejszych wysp, ktorych jest w sumie ok. 40 i w zdecydowanej wiekszosci sa niezamieszkale. Ponadto w okolicy jest sporo przepieknych lagun, sekretnych plaz, jaskin i raf! Bez wahania postanawiamy wykupic 3 nurkowania na kolejny dzien, i przy okazji zobaczyc laguny i inne cuda natury. Udaje nam sie wynegocjowac calkiem przyzwoita cene i ze wzgledu na niski sezon i brak turystow – cala lodka tylko na nasza wylacznosc! Wieczorem udajemy sie jeszcze tricyklem (motor z budka na pasazera/ow) na pobliska plaze, skad podziwiamy piekny zachod slonca. Jeszcze tylko konsumpcja swiezej rybki i pare drinkow (ale bez szalenstw) i kladziemy sie spac, bo nastepnego dnia czeka nas najbardziej ekcytujaca atrakcja wyjazdu– nurkowanie!
Z samego rana wsiadamy na banke (charakterystyczna lodka z plywakami po obu stronach), ktora zabiera nas w trzy rozne miejsca do nurkowania. Po drodze mijamy piekne gorzyste klify, lazurowe laguny i dzikie, rajskie plaze! Swiat pod powierzchnia wody okazuje sie rownie fascynujacy jak na zewnatrz:) Podziwiamy piekne rafy koralowe, mnostwo cudnych kolorowych rybek i stworzen morskich, i to co zrobilo na nas najwieksze wrazenie - ogromne zolwie w zatoce wyspy Helikopter! W przerwie lunchowej cumujemy obok jednej z wysp i udajemy sie zobaczyc pobliska lagune. Jest to prostu epicko! Plywamy w krystalicznie czystej lazurowej lagunie, polozonej w otoczeniu skalistych scian klifow, a nad glowami lataja kolorowe rajskie ptaki! Wooooow!
Po powrocie z nurkowania postanawiamy rozpoczac celebracje pierwszej rocznicy naszego slubu:) Zaopatrujemy sie wiec w lokalny rum kokosowy Boracay za 7zl! Wieczor spedzamy w klimatycznej knajpce na plazy, gdzie zamiawiamy kolacje mistrzow i sluchamy muzyki na zywo! Poniewaz jest to nasz ostatni wyjazd przed powrotem do Polski, podsumowujemy minione miesiace i z sentymentem wspominamy podroz dookola swiata i mniejsze wyprawy po Azji pd-wsch . Ahhhh po tym wszystkim trudno bedzie nam wrocic do rzeczywistosci w Polsce..
Trzeciego i ostatniego juz dnia naszego pobytu w El Nido nastepuje zalamanie pogody, idziemy wiec na masaz i ostatnia przed wyjazdem swieza rybke:) Po poludniu spakowani jedziemy na lotnisko, skad mamy wylot do Manili. Domyslamy sie, ze lotnisko jest niewielkie, bo obsluguje tylko maly samoloty lokalnej linii lotniczej ITI. Rzeczywistosc jednak powala nas z nog i to doslownie! Najpierw czeka nas sprawdzanie bagazu i ciala – oczywiscie wszystko to odbywa sie manualnie!:) Kontrola jednak okazuje sie bardzo skuteczna bo udaje im sie znalezc w bagazu Tomka 3 malenkie muszelki:). Pozniej wsiadamy do lotniskowego tricycla, ktory zabiera nas do terminalu. Wyobrazcie sobie nasze zdziwienie, gdy zauwazamy brak asfaltu na pasie startowym, ktory wyglada zupelnie jak wyboista droga polna! Nie uspokaja nas rowniez pogoda – strugi deszczu i czarne chmury na horyzoncie..
Sam terminal wyglada rownie egzotycznie – de facto nie jest to nawet barak bo siedzimy na otwartym powietrzu, pod trzcinowym daszkiem:) Jeszcze przed odlotem zegna nas chorek dzieci i wsiadamy do samolotu, który ma ze 40 lat! Najpierw uruchomiony zostaje jeden silnik przy asyscie czlowieka z gasnica (!) pozniej drugi i ruszamy! Pomimo slabej pogody i watpliwych mozliwosci samolotu, lot jest stosunkowo spokojny i bezpiecznie dolatujemy do Manili i dalej do Singapuru. W ten epicki sposob konczymy swoja ostatnia podroz po Azji Pd-Wsch!
The end
Informacje praktyczne:
Lot linia ITI z EL Nido do Manili: PHP 6800/ osobe czyli PLN 550
Nurkowanie – Adventure Divers, 2500 PHP/ osobe z calym sprzetem i lodka (lodka na wylaczonosc) (PLN 210/ osobe).
Nocleg w El Nido – hotel Casa Buenavista: 1200/ dobe za pokoj 2 osob. czyli ok. PLN 95
Lot Manila – Singapur – tigerairways, 3500 PHP/ osobe, czyli 300 PLN.