W środę widzimy pierwszy park z lemurami: Anjas Park – sam park nie robi wielkiego wrażenia, ale już zwierzęta tak, są bardzo puszyste i sprawiają wrażenie bardzo miękkich w dotyku. Na Madagaskarze żyje kilkadziesiąt gatunków lemurów i są jedną z głównych atrakcji na wyspie.
Kontynuujemy naszą podróż przez czerwoną wyspę. Mijamy mniejsze i większe miejscowości, w jednej z nich – Ambalavao - Feno zatrzymuje się pokazać nam jeden z największych targów bydła na Mada. Głównym obiektem handlu jest Zebu – najpopularniejsze na wyspie bydło, wyglądem przypominające krowę, ale mniejsze i z garbem. Zebu jest w wielu plemionach symbolem bogactwa, a za jego kradzież grozi w kraju kara śmierci. Jedną z zabaw przy okazji cotygodniowego targu jest rodeo na zebu, gdzie właściciel zebu podnosi na kijku nabitą kwotę, np. 4 tys AR (nieco powyżej 1EUR) i chętnie zgłaszają się na rodeo. Ten kto utrzyma się na grzbiecie Zebu przez ponad 5 sek dostanie nagrodę. Odwiedzamy też lokalny market, Olaf w nosidle stanowi tam nie lada atrakcję – dzieci zbiegają się oglądać białe dziecko w śmiesznym plecaku! Fenu prowadzi nas przez targ rybny, owocowo – warzywny i ubraniowy. Jakże w innej rzeczywistości zyją tutaj ludzie. Kupujemy Olafowi jego pierwsze japonki za.. nieco ponad 1 EUR.
Następnego dnia, tj w czwartek odwiedzamy park narodowy Ranomafana. Słynie z wielu gatunków lemurów, ale też węży, pajaków itp. Wyprawe prowadzi przewodniczka, a przed nami porusza się obserwator/ poszukiwacz zwierząt, który ma pomagać w ich dostrzeżeniu. Dość specyficzna praca.. Lapiemy m.in. małego węża, Olaf jest nim bardzo zainteresowany!. Park położony jest w dżungli, nie robi już może takigo wrażenia jak Isalo, ale pokazuje zupełnie inna, bardziej równikowa odsłonę wyspy.
Wieczorem chłopcy idą wykapac się w gorących źródłach i świętujemy urodziny Tomka ;) W dobrym stylu, bo potem chłopcy przez 2 dni odczuwają biegunkę ;)
Kolejne dwa dni spędzamy w podroży zatzymując się okazjonalnie na zdjęcia pól ryżowych, widoki gór i wiosek. W miarę jak dojeżdżamy do stolicy miejscowości zaczynają wyglądać coraz solidniej, wszędzie murowane domy, szersza droga (dalej dziurawa!). Feno pokazuje nam też centrum Tany – Antananarivy) – sporo zabudowy kolonialnej, ale dość zaniedbanej.
Wieczorem śpimy w znanym nam już z 1. noclegu guesthousie (lokalne rumy ;) i rano wylatujemy na Saint Marie - wyspę piratów.