Geoblog.pl    TomAga    Podróże    A jednak Liban!    A jednak Liban!
Zwiń mapę
2018
04
lis

A jednak Liban!

 
Liban
Liban, Beirut
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Przed wyjazdem do Libanu przez długi czas debatujemy czy jechac do Libanu czy do Izraela. Za Izraelem optuje łatwość dolotu, ale większosc z naszej grupy tam była. Do Libanu trudno dolecieć, ale wydaje się ciekawszy. Plus jest tam… Casimir. Casimir, lub Kazimierz, to człowiek legenda. Rodzice Tomka ze znajomymi dostaja kontakt do niego i zwiedzają z nim Liban we wrześniu - Casimir to Polak od ponad 30 lat związany z Libanem. Zna doskonale lokalne uwarunkowania, posiada niespotykaną wiedzę nt Libanu i Bliskiego Wschodu, konfliktów religijnych etc. Dość powiedziec ze po tym wyjeździe zmieni nam sie optyka na Bliski Wschód. Ostatecznie nasz wybór pada na Liban i Casimira!

Jedziemy na 9 dni z Olgą, Grzesiem i małym Guciem (zaprawionym w bojach w Namibii, Botswanie, Zimbabwe i Zambii). Po 4 dniach dołączaja do nas również Tomek z Karoliną i Nel. Więc mamy tercet dzieciaków w wieku 2-3,5!

Lecimy do Bejrutu Turkish airlines przez Istanbuł, wylot mamy w piątek popołudniu, a przylot do Bejrutu około 1-wszej w nocy w sobotę. Turcy są w przededniu otwarcia nowego lotniska docelowo na 200 mln pasażerów rocznie, Ataturk jest kompletnie zatkany.

Casimir odbiera nas z lotniska i zawozi do hotelu. Spimy w miejscowości Jounieh. Sobotę spędzamy lokalnie, eksplorując okolicę, a popołudniu pobliską kolejką linową wjeżdzamy na wzgórze nieopodal. Podziwiamy stamtąd kapitalny zachód słońca, a wieczorem jemy pierwszą kolację w libańskim stylu. Zamawiamy wiele dań i dzielimy je miedzy sobą (min. paste z ciecierzycy, pasta z bakłazana i lokalnego sera labneh, salatki tabbouleh z duza iloscia piertruszki, foul-pasta z bobu). Kulinarnie Liban zaskakuje pozytywnie! A jakie mają dobre lokalne wino!

W niedzielę Casimir zabiera nas na pierwszą wycieczkę. Prowadzi ona do swiętego dla Libańczyków miejsca, gdzie złożone są relikwie świętego Charbela (duchowny maronicki, mnich i pustelnik). Jako, ze jest to niedziela, to zwiedzamy świątynie wśród tłumów. Libańczycy sa w około 45% chrześcijanami, około 50% muzułmanami (dominują Sunnici 70 – 30 wzgledem Szyitów). Jak sobie można wyobrazić Zydów praktycznie nie ma (są w stanie wojny z Izraelem). Popołudniu po raz pierwszy widzimy Izraelskie myśliwce, które przelatują (nielegalnie!) przez przestrzeń powietrzną Libanu w celu dokonywania ataków w pobliskiej Syrii. Niezłe jaja. Mysliwce wracają po niecałej godzinie. Liban nie ma obrony przeciwlotniczej, więc moga sobie latać jak chcą. Wieczorem kolacja – nasze podniebienia są wniebowzięte, a brzuchy rosną (niektórym w sposób uzasadniony, a innym nie..

W poniedziałek jedziemy na polnoc Libanu i przejezdzamy Dolina Quadisha, gdzie znajduja sie kaplice, groty i pustelnie ozdobione XII i XIII-wiecznymi freskami.

Wyprawę zaczynamy od podziwiania kościoła oraz kawy u lokalnej rodziny. Libańska kawa jest super mocna i trzeba są dosładzac zeby sie to dało pić!

Na szczytach pasma gór Libanu leży już śnieg, co za zmiana z 26st C nad poziomem morzą! Góry dochodzą do ponad 3 tys m npm, Olaf i Gucio mają dobry ubaw w dawno nie widzianym śniegu. Z przełęczy widzimy dolinę Bekaa, pełną pól z haszyszem (kontrolowane przez Hamas) I w oddali ograniczone pasmem gór AntyLibanu, na ktorych przebiega granica z Syrią.

W drodze powrotnej podziwiamy wręcz bardzo wiekowy las cedrowy, ktory zostal opisany w Starym Testamencie. Drzewa, które tam rosną mają nawet po 1500 lat! Kiedyś obsadzały większość tych terenów, ale zostały przetrzebione.

Po drodze zwiedzamy jeszcze klasztor Świętego Anoniego Wielkiego. Mnisi z tego klasztoru, często zamykają się w jaskiniach powyżej klasztoru i np przez kilka lat z nich nie wychodzą. Mnisi z klasztoru donoszą im codziennie jedzenie. Taki raczej hardcore.

We wtorek odwiedzamy miasto Trypolis. Miejscowość położona na północ podzielona jest rzeką, która oddziela część szyicką od sunnickiej. Wzdłuż rzeki co 100m jest czołg albo stanowisko karabinu maszynowego, bo jedni z drugimi caly czas mają jakiś problem i walczą miedzy sobą. Zwiedzamy miejsce produkcji (podobno doskonałego) mydła, lokalny hammam, czyli łaźnię oraz lokalną fortecę z panoramicznym widokiem na miasto. Wracając z Trypolisu, Casimir zabiera nas jeszcze do lokalnej winiarni. Widoki rasowe jak Toskanii, a wino tez dobre. Gucio przewraca się i o mało co nie wybija sobie oka – trzeba uważac na obu agentów ;)

W środę dołączaja do nas Tomek i Karolina – mamy chillout day, Casimir zapewnia nam doskonała obsługę w kurorcie Santa Preri na przedmieściach Byblos, jednym z zamkniętych resortów. Technicznie jest już po sezonie, ale pogoda dopisuje wyśmienita i w ciagu dnia jest 25st C. Przeprowadzamy się z Jounieh do Byblos- najstarszego miasta na świecie, które od założenia jest nieustanne zamieszkałe. Miasto jest malowniczo położone przy Morzu Śródziemnym, z klimatycznymi knajpami i portem na wybrzeżu. Codziennie spędzamy wieczory chodząc po jego krętych, kamiennych uliczkach i skwerach, gdzie znajdują się niezliczone ilości barów, knajpek i kramików. Bardzo urokliwie i klimatycznie!

W czwartek wszyscy razem zwiedzamy Grotę Jaitta oraz Bejrut. Grota, odkryta niecałe 100 lat temu jest imponująca, momentami wysoka na ponad 100m i głęboka na kilkanaście kilomentrów. Zwiedza się ją na dwóch poziomach- górną spacerem, i dolną- łodzią. Jaskinia robi na nas ogromne wrażenie- jest potężna, monumentalna i bardzo glęboka, a zwiedzający oglądają tylko jej niewielką część..

Bejrut to nowoczesne miasto, w znaczącej części odbudowane po wojnach w latach 90-tych oraz na początku XXI w. Centrum robi wrażenie, ponieważ praktycznie wszystkie stare budynki są odnowione. Spacerujemy uliczkami wsród odrestaurowanych budynkow, meczetow i kosciolow. Ogladamy wykopaliska z czasow rzymskich i Muzeum Narodowe, gdzie podziwiamy Kolosa z Byblos, sarkofagi krolow, mozaiki i mumie.

A wieczorem to sobie robimy impreze! Wynajmujemy apartament w hotelu w Jounieh na ostatnim pietrze. Ma obrotowa podloge.. czyli siedzac przy stole w ciagu 20 minut obracamy sie dookola, widzac na przemian morze i gory. Robi wrazenie. W srodku jest jacuzzi, wiec dzieciaki maja ubaw w srodku. Apartament ma 2 pietra, wiec przy schodach ustawiamy kanape, zeby dzieciaki nie wypadly. W czasie ja kwyszlismy na taras, kanapa zostaje jednak wciagnieta przez obracajaca sie podloge i jak maslo wcisnieta w jedna ze scian.. Uszkodzenia sa na tyle duze, ze rano wymagana jest interwencja ekipy remontowej.... ;)

Następnego dnia (w piątek) jedziemy do słynnej doliny Bekaa- spichlerza Libanu, tj doliny oddzielającej góry Libanu od gór Antylibanu, czyli pasma gdzie Liban graniczy z Syrią.

Zjeżdzamy do doliny Bekaa, gdzie oglądamy świetnie zachowany kompleks świątyń rzymskich - Baalbek. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy budowli rzymskich zachowanych w tak dobrym stanie, w zasadzie w potężnych swiątyniach brakuje głównie dachu. Kompleks świątyń to jeden z największych cudów starożytnego świata- Miasto Słońca z kompleksem świątyń Jupitera, Bachusa i Wenus. Podczas zwiedzania w niedużej odległości słyszymy serie z kałasznikowów oraz chyba działek przeciwlotniczych. Jesteśmy zdezorientowani, Casimir też. Ponoć to na cześć żołnierza libańskiego który poległ w Syrii, ale każdy mówi co innego. Casmir nie zabrał nas już w pobliże granicy z Syria, tylko rozpoczęlismy odwrót. Dość powiedziec, ze jeszcze zaledwie rok temu ISIS wyrznął całą wioskę oddaloną o zaledwie kilkanaście km. Tak, ISIS zajał kawałek Libanu!

Ostatniego dnia zwiedzamy dwa starożytne miasta, Sydon i Tyr, polożone na południe od Bejrutu. Sydon był w starożytności fenickim miastem portowym. Zwiedzamy tam min. Zamek Morza z XIII w. oraz Stare Miasto, a w nim malowniczy suk (targ), fabrykę mydła z XV w. gdzie mydło do dnia dzisiejszego jest wytwarzane w sposób tradycyjny (ręcznie), oraz karawanseraj z XVII w. Następnie przejeżdzamy do położego nieopodal Tyru – również starożytnego miasta fenickiego gdzie z dawnych zabytków zachowała się starożytna nekropolia z czasów rzymskich i bizantyjskich, pozostałości katedry, akweduktu, dwie ulice z kolumnami i hipodrom (potężny plac w kształcie prostokąta wykorzystywany do wyścigu koni i rydwanów). Ruiny z X w. p.n.e. są świetnie zachowane, a całość robi na nas ogromne wrażenie. Niesamowite jest też to, że jesteśmy jedynymi turystami zwiedzającymi o zachodzie słońca ten ogromny obiekt, nie ma żadnych wytyczonych szlaków poruszania się po nim, ogrodzeń czy ochrony.

Liban robi na nas duże wrażenie, głównie dzięki niespotykanej mieszance kulturowej (obok siebie żyją tu chrześcijanie, i wyznawcy dwóch odłamów islamu- Sunnici i Szyici) oraz zróżnicowaniu geograficznemu. W ciągu kilkudziesięciu minut dojeżdza się z wybrzeża na góry o wysokości ponad 3.000 m z widokiem na Morze Śródziemne
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (41)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
tasiemiecc
tasiemiecc - 2018-12-19 13:25
Fajny, zwięzły opis - podoba mi się ;) czekam na zdjęcia.
 
tealover
tealover - 2018-12-20 08:11
Przydatny opis - dzięki :) super, ze mieliście lokalnego przewodnika
 
 
TomAga

Tomek & Agata
zwiedzili 33% świata (66 państw)
Zasoby: 194 wpisy194 390 komentarzy390 3621 zdjęć3621 41 plików multimedialnych41
 
Nasze podróżewięcej
01.08.2019 - 20.09.2019