CIEKAWOSTKA Z INDONEZJI:
Indonezyjczycy są bardzo uprzejmi - osoby z zagranicy na każdym kroku traktują z niezwykłą uprzejmością, wręcz czasem kultem. Co ciekawe nawet lokalni, którzy maja na codzień do czynienia z obcokrajowcami są niespotykanie uczynni, na każdym kroku przepraszaja, a nierzadko np. ekspedientka w supermarkecie po wydaniu reszty złoży ręce i pochyli głowę w geście wdzięczności do klienta.
Do Pangkalanbun przylatujemy z Banjarmasin lokalnym samolotem. Ten ostatni ląduje po drodze w innej miejscowości - Borneo to dżungla i podstawowa forma komunikacji jest tutaj właśnie samolot, zaraz przed komunikacją wodną. W samolocie poznajemy grupę Niemców, wspólnie z którą będziemy podróżować przez kolejne dni. Na lotnisku wielkości małego sklepu ( lotniska w Bydgoszczy lub Dundee to przy tym wyczesane obiekty) poznajemy zaaranżowaną już w Benjarmasin touroperatorkę.
Ten trudno dostępny teren jest brama do jednego z największych parków narodowych w Indonezji: Tanjung Puting National Park. Jest to dom dla największej na świecie dziko żyjącej populacji Orangutanów, czyli małp, które maja najwięcej wspólnego z człowiekiem, ich DNA jest w 97% podobne do ludzkiego. Dla naszego zespołu (4 Niemców studiujących... Na Bali (raczej nie sa to trudne studia :))) oraz napotkanego po drodze Włocha) wynajmujemy klotok, czyli łódkę, którą zabierze nas na 3 dniowa podróż do parku. Załogę stanowi kapitan, przewodnik, kucharka i jeden pomocnik.
W 1. dzień parkujemy wzdłuż dzikiego wybrzeża rzeki i raczymy się litrami nielegalnego w tym rejonie Araku, czyli lokalnej wódki. Z Niemcami i Włochem podejmujemy popularne tematy: sytuacji w Unii Europejskiej, psioczeniem na Greków itd. Okazuje się ze we Włoszech z Berlusconim jest trochę jak w Polsce z Kaczyńskim - trudno spotkać kogoś kto na niego głosuje, ale na wyborach dostaje znaczne poparcie...
Noc w dżungli akompaniowana jest przez tutejsza orkiestrę dętą, w roli głównej żaby i cykady, wspierane przez niezliczone ptaki, a od czasu do czasu chrzest łamiących gałęzi pod większymi ssakami.. Klimat podobny do tego jaki widzieliśmy w Amazonii, tyle ze mniejsza komercja.
Orangutany oglądamy 2. dnia dwukrotnie. Najlepszym momentem na ich podglądanie jest czas karmienia przez strażników parku narodowego. Wówczas przychodzą, a raczej przylatują, po drzewach. Niestety, jak wszędzie, gatunek ten jest zagrożony poprzez redukcję ich środowiska naturalnego - wyrąb lasów równikowych. Dlatego właśnie strażnicy dokarmiają te zwierzęta. Samica orangutana może mieć jedno dziecko co 8 lat i żyje ponad 50. I chociaż ich populacja w parku ostatnio rośnie, to jest niewiele w porównaniu z tępem wyrębu lasów na Borneo.
Orangutany są bardzo inteligentne, otwierają butelki, śledzą ludzi, potrafią tez ukraść strażnikom łódkę, popływać wiosłując rekami po rzece i odstawić łódź w mniej więcej to samo miejsce! To te bardziej oswojone (niektóre zostały wychowane przez strażników, którzy odratowali je jako niemowlaki), ale nawet te dzikie maja pamięć do poszczególnych ludzi i imion. Jeden z bardziej odważnych orangutanów podszedł do cumy naszej łodzi i próbował ja przyciągnąć w celu wejścia na pokład (celem wyższym był tutaj cukier na naszym stole
Dwa dni spędzone w dżungli, gdzie pływaliśmy i chodziliśmy wśród Orangutanów pokazały nam jak bardzo bliski jest to człowiekowi gatunek i jednocześnie jak bardzo to właśnie człowiek mu zagraża. Rozwijające się plantacje oleju zaczynają dominować na Borneo i ten proces mimo ze spowolniony, nadal postępuje, znacznie redukując środowisko życia naszych pomarańczowych braci.
Elementy praktyczne:
Lot Banjarmasin - Pangkalanbun - 800 tys. rupii/ osobę, czyli Euro 65
Wypożyczenie łodzi wraz z załoga, opłatami wstępu do parku, wyżywieniem to koszt prawie 8 mln rupii, czyli około 650 Eur na 7 osób. Warto jest podróżować w ten sposób, ponieważ można w pełni doświadczyć otaczającą dżunglę. Nasz touroperator to: Arsil Majio, tel: 0852 4859 0487