Z Union Island bierzemy poranny prom z zamiarem doplyniecia do wyspy St Vincent. W trakcie podrozy czytamy jednak w przewodniku o wyspie Bequia i spontanicznie decydujemy sie wysiasc z promu dosłownie w momencie kiedy sie zatrzymał na wyspie - okaże sie to potem dobra decyzja. Faktycznie wyspa jest przepiekna- zielone pagorki, krystalicznie czysta woda i idealne piaszczyste plaze. Bequia jest popularnym miejscem wsrod zeglujacych turystow stad spotykamy tu calkiem sporo bialych twarzy:) udaje nam sie znaleźć zakwaterowanie u bardzo miłych i opiekuńczych gospodarzy w Villa Apartments. Spędzamy tu leniwie 2 dni - głownie snujemy sie po miasteczku Port Elisabeth, rozmawiamy z miejscowymi, zajadamy sie mango i planujemy dalsza podróż.. A to nie jest łatwe, bo większość przelotow na Karaibach trwa 30-40 minut i kosztuje jak... lot z Warszawy do Nowego Jorku. Stad Tomek na serwetce rozpisuje rożne opcje, zeby zoptymalizowac liczbe lotow (ze swojej profesji podobno potrafi to dobrze zrobic ;). Wynika z niej ze najlepszym następnym krokiem bedzie lot na Barbados!
Rozkoszujemy sie specjałami lokalnej kuchni, min crab backs czyli pancerz kraba faszerowany mięsem z kraba i ziołami, grillowane ryby (delfin/ red snaper/ tuńczyk) ze smażonym platanem, zupa caloocaloo (z korzenia). Wieczorem idziemy na pobliska plaże do której wiedzie malownicza ścieżka wybudowana na skalnym zboczu góry. Zachód słońca nad morzem i ciepła wieczorna bryza i szklanka rumu..jest bosko!
Rano szybko wstajemy i lapiepmy prom do stolicy - St Vincent.
Informacje praktyczne:
Katamaran Union Island - Bequia - EC 100 (PLN 150)
Nocleg w Villages apartments: 85 USD/ pokoj 2 os./ noc
Prom Bequia - St Vincent - EC 25 - PLN 37