Dzisiejszy Park Narodowy opisujemy z punktu widzenia Olafka, ktory wlasnie skonczyl pol roku ;)
Wstalismy rano.. jak co dzien. Chodz troche pozniej niz zwykle, bo tata z mama ogladali jakis film wieczorem.
Pojechalismy wozkiem na sniadanie - bylo jak zwykle - ONI jedli, a ja patrzylem, Na szczescie byla ze mna Pszczolka - zostalem z nia sam kiedy poszli nakladac sniadanie z bufetu. Mimo, ze juz 3 dni wcinam pyszna marchewke, to tym razem nie wzieli - nie wiem czemu.
Wrocilismy do pokoju, rodzice spakowali toboly i hej do auta. Tym razem pszczolka byla chyba w bagazniku, ale mialem grzechotke, Jedziemy i jedziemy i jedziemy. Zaczynam byc glodny - chwile pojecze i mama daje cyca - jem i ide spac. Zycie jest ok. Zaraz jak sie obudzilem, to sie zatrzymalismy - chyba na kawe - ale taka do samochodu. Juz wyczailem, ze jak spie to sie nie chca zatrzymywac, bo sie obudze. Maja racje ;)
No dobra i dalej jedziemy - to juz nie jest fajne - zaczynam miauczec. No w koncu sie zatrzymali. Ale upal - nie moglismy w lepsze miejsce pojechac? Dookola nic nie ma. Lunch - tym razem wzieli moja marchewke Gerbera - zjadlem polowe i udalo mi sie ubrudzic koszulke - sukces! Niezla ta marchewka.
Po lunchu wsiadamy do jakiego wagonika - bedziemy jechac. Jest fajnie, bo ludzie dookola. Za mna mala Niemka - zobacze czy mi sie ja uda poderwac? Usmiecham sie do niej przez 30 minut -tez sie smieje - jest moja, mimo ze 4 lata starsza. Rodzice z tego wagonika ogladaja jakies aligatory w szuwarach - szczerze mowiac nic nie widze. Sciema jakas.
Obok inna dorosla Niemka - tez dobra, daje sie dotykac po ramieniu ;) Przespie sie chwile, bo mnie to podrywanie meczy..
Budze sie w nosidelku - chyba sie starzeje, ze nie obudzilem sie jak mnie do niego wkladali (albo nie pamietam - tez oznaka starzenia). No dobra - na naszej sciezke lezy jakas wielka zielona masa i sie nie rusza. Mowia ze to ten aligator - jest ode mnie wiekszy tak z 30 razy! No ale ja sie przynajmniej ruszam.. nogi, rece - caly czas! A on lezy tylko...
Poszlismy na jakas wieze ogladac z gory ten park - plaski jak lozko. Kolorowo = zielono. Ale z gory tym bardziej nie widac tych aligatorow - nie wiem o co tym rodzicom chodzi z aligatorami. Lataja za to Sepy dookola - za szybko i nie moge nadazyc. Ale dobrze je widac, bo sa czarne na tle nieba...
Wracamy wagonikiem do auta. Tata mowi cos ze auto trzeba dzisiaj oddac, ale jak oddac, skoro to nasz dom? Nie pamietam innego ;)
Adnotacja rodzicow: Park Everglades ok, jeden z najwiekszych w USA, ale glowy nie urywa. Aligatory i ich male (trafilismy na okres legowy) - ok. W zimie, kiedy jest sucho, widac ich znacznie wiecej.
Informacje praktyczne:
- Wstep do Everglades - USD 23 / osobe