Do Zimbabwe wjeżdzamy rano. Na granicy rozstajemy się z naszym Land Cruiserem oraz kierowcą Erastusem – W Zimbabwe przejmuje nas lokalna agencja. Przekroczenie granicy troche się nam przedłuża, ponieważ kierowca, który miał nas odebrać czekał na nas.. w naszym hotelu w Botswanie. Ale wszystko jest w African time, wiec bez stresu!
Po 1h jazdy do Victoria Falls aranżujemy atrakcje na zwiedzanie wodospadów Victoria Falls – jednego z 7 cudów natury!
Zaczynamy od poglądowego lotu helikopterem. Pogoda jest ok i podziwianie wodospadów z góry to sama przyjemność, chodź zaskakuje nas dość mały wolumen wody. Jest koniec pory suchej i przepływ wody jest niski. Tomek doskonale pamięta swoją wizytę tutaj w roku 2010 na koniec pory deszczowej i krajobraz wyglądał zgoła inaczej – napływ wody był tak duzy, ze kropelki wody unosiły się kilkaset metrów do góry i nic nie było widać!
Lot helikopterem pozwala podziwiac długi na 1.7km i wysoki na ponad 100m wodospad na rzece Zambezi. Olaf nie może powstrzymać się przed trzymaniem rączki na zewnatrz helikoptera (otwarte okienko), a Guciowi.. akurat się zasneło ;)
Po wylądowaniu idziemy na długi spacer wzdłuż wodospadów podziwiając ich majestat. Mimo niskiego poziomu wody, w kilku miejscach trudno nie zmoknąć od cząsteczek wody unoszących się na 100m do góry od dna kanionu.
Przez most przechodzimy do Zambii na kąpiel w Devil’s pool. Ale o tym w osobnym wpisie ;)
Po powrocie z Zambii jemy ostatnią wspólną kolację w hotelu przy akompaniamencie lokalnej muzyki. Rano pakowanie, check out i wszyscy jedziemy na lotnisko. Mamy trochę stracha, bo mielismy bląd w rezerwacji lotów (Olaf jako dorosly a Tomek jako dziecko). W linii lotniczej powiedziano nam ze dla Tomka musimy wykupić nowy bilet.. Więc ryzykujemy i się udaje!
Tomek z Agata i Oladem lecą do Johannesburga na pół dnia, a dalej przez Etiopię na Seszele. Mirek, Olga, Grzesiek i Gucio przez Gaborne i Etiopię wracaja do Warszawy.
Piękna wycieczka razem dobiega końca – będziemy pamiętać!