Lot z Darwin do Brisbane trwa 4h (3500km). Niezle jak na lot krajowy ;) Po drodze podziwiamy Australię… a właściwie pustynię, która ja tworzy. Nic dziwnego, że w całym kraju mieszka tylko 24m ludzi, skoro tu taka kamienno – pustynna czerwona pustka.
Ogólnie widzimy troche inną Australię niż sprzed 6 lat, tzn wielką, pustynną, Darwin jako dość senne miasto, mało nowoczesne (może za bardzo porównujemy do Singapuru, ale przeciez Warszawa czy Wrocław to też wielkie place budowy).
W Brisbane spędzamy tylko noc, ale rano widzimy już tą konwencjonalną Australię – nowoczesne auta, wielkie, szklane CBD, czyli dzielnica biznesowa oraz nowe lotnisko. Trochę przypadkowo sprawdzamy w necie godzinę odlotu naszego samolotu Air Nauru i widzimy, że planowany odlot jest godzinę później niż w naszym oficjalnym potwierdzeniu. Okazuje się, że Air Nauru już 2 tygodnie wcześniej zmieniło odloty w niedziele rano na godzinę póżniej, tylko zapomnieli powiedzieć pasażerom! A mieć odlot o 7mej zamiast o 6tej rano, to spora różnica w śnie!
Do / z hotelu jedziemy Uberem. Obaj kierowcy są bardzo zaskoczeni, że jedziemy na Nauru i pytają się co będziemy tam robić i po co tam jedziemy? Będzie ciekawie!
Zdjecia (trzeba skopiowac linka ponizej do przegladarki):
https://drive.google.com/open?id=1tRxOfDuSbHmPox5L4hgU1mzKAPkdJ_m5
Informacje praktyczne:
Śpimy w Airport Hotel Inn & Suites – AUD 150 / noc
Lot z Darwin do Brisbane – Virgin Australia