Co to był za lot! Lot o 23ciej z Singapuru do Darwin trwa nieco ponad 4h, mieliśmy wystarczająco dużo miejsca, żeby sie wygodnie wyspać na leżąco, ale… Olaf przespał sie przed lotem i był tak wyspany, że nie zmrużyliśmy oka, podobnie większość pasażerów samolotu.. Mały szatan biegał wzdłuż, zaczepiał pasażerów, gadał, śpiewał i po prostu rozrabiał, Piloci, załoga, pasażerowie i my wszyscy byliśmy szczęśliwi kiedy samolot w końcu wylądował o 5tej rano w Darwin. Olaf nie zasnął jeszcze przez kolejną 1h kiedy wypożyczaliśmy samochód i komentował jeszcze jazdę do hotelu. Przed hotelem padł w końcu przed 7mą rano… ;)
W hotelu się okazało, że na checkin musimy czekać do 9tej, więc przed pójściem spać poszliśmy jeszcze na poranną kawę i śniadanie ;) Pani w recepcji zrozumiała jak duży błąd popełnila, że nie przygotowała nam pokoju na czas.. (Tomek ja strasznie opitolił)
Wstaliśmy koło 14tej i zwiedzanie Darwin rozpoczęliśmy od odwiedzania muzeum starych samolotów, gdzie między innymi stoi latajaca forteca B52 (jest to naprawdę masywny bombowiec) i inne samołoty, które kończyły slużbę w latach 80 i 90tych. Olaf był wniebowzięty.
Umierając z głodu pojechaliśmy na plaże Mindil, gdzie 2x w tygodniu odbywa się targ jedzeniowy. Było dobrze, wybierać można z ponad 100 food trucków. chodź sie ograniczaliśmy, bo jesteśmy na diecie! Przy okazji podziwialiśmy piękny zachód słońca.. Wieczorem padliśmy na twarz.
Następnego dnia (piątek) pojechaliśmy do Litchfield National Park – oddalony o 1,5h jazdy od Darwin. To jeden z najbadziej znanych parków na tym pustynnym kontynencie. Są w nim np wysokie na 5-6m kopce termitów, wąwozy itp. Piękne wodoki, wykąpialiśmy się. Jadąc w tą i z powrotem podziwialiśmy też Australijski outback, czyli ogromne pustyno – sawannowe przestrzenie. Ziemia jest czerwona jak krew! Darwin to stolica Northern Territory, czyli jeden z 6 stanów (byliśmy już w 5!, który lokalsi nazywają właśnie outbackiem, czyli tłumacząc wolno na polski: zadupiem.
Wieczorem wpadamy na fantastyczny dinner (po polsku dinner to kolacja ;) : owoce morza i krokodyle – mniam!
W sobotę pojechaliśmy jeszcze zobaczyc Crocodile Park, czyli prywatna farmę z krokodylami (których tu pełno), na której były też strusie, lwy, pawiany etc. Olaf nawet się zainteresował (normalnie zwięrzęta go nudzą), a Gustaw prezentował swoją dość standardowe ostatnio podejście, tj wszystko mnie ekscytuje.
Po drodze na lotnisko wpadliśmy jeszcze zobaczyć po raz 2. Muzeum samolotów (bardzo miły pan pozwolił nam wejśc raz jeszcze za darmo ;) Olaf mial duzp pytań I trzeba bylo wiele spraw wyjaśnic.
W pośpiechu (jak zwykle) wpadamy na lotnisko, na lot do Brisbane.
Zdjęcia na (trzeba skopiowac link do przeglądarki):
https://drive.google.com/open?id=1aDxT0HzSNcO9UXBJyrb0NLqURHrS5TJs
Użyteczne info:
Hotel H on Smith – ścisłe centrum Darwin, około 150 AUD/ dobę. Polecamy.
Koniecznie trzeba wynając auto na lotnisku.
Litchfield park jest za darmo.
Crocodile Park – AUD 40/ osobę
Dinner/ kolacja: Tim’s Surf & Turf – polecamy!