Po 3h locie lądujemy w stolicy Korei Południowej – Seulu. Celowo wybieramy tam całodzienną przerwę przed lotem na Bali aby spotkać się z naszą przyjaciółką Suh, która zaprasza nas na szybkie zwiedzanie Seulu.
Suh przyjeżdża po nas na imponujące lotnisko (przygotowane na World Cup w 2002). Jest niedziela, Suh jest na lotnisku o 6tej rano – musiała wstać o 4.30 – jesteśmy pod wrażeniem jej zaangażowania. Zabiera nas swoim Lexusem 430 do centrum – wyglądamy co najmniej głupio, ponieważ Tomek ma brudne stare adidasy na sobie, wystrzępione jeansy i zużyty sweterek, Agata wygląda lepiej, ale Tomek wystarczająco psuje wrażenie :D
Suh robi nam 8h przebieżkę przez centrum miasta, gdzie smakujemy kapitalną lokalną herbatę, oglądamy dom prezydenta (Korea Płd ma system prezydencki, który kieruje rządem, nie ma premiera) i zwiedzamy zarówno nowoczesne i imponujące wielkością centrum finansowe jak i stare zaułki handlowe. Miasto robi na nas imponujące wrażenie, nie spodziewaliśmy się tyle po kraju, który jeszcze na początku lat 60tych nie miał czym wykarmić mieszkańców. W Korei korzenie ma kilka światowych koncernów, jak LG, Samsung, Hyundai, Kia i inne. Mają dobrze prosperującą giełdę (pamiętacie z kim jako pierwszym negocjowano bailout Lehman Brothers w 2008r?) i rynki finansowe.
Jest jednak mały minus – nieprzewidywalny sąsiad, zyjący w skrajnej biedzie, który w każdym momencie może zdecydować się nacisnąć kilka guzików, z których pierwszy na pewno będzie podpisany Seul. Koreańczycy w południowej części półwyspu żyją w ciągłej niepewności czy ich bracia z północy nie wpadną przypadkiem na pomysł pobawienia się bronią jądrową, którą niestety mają (za co serdecznie dziękują swoim innym sąsiadom – Chinom).
Korea, wciśnięta między dwie potęgi (Chiny i Japonię) przypomina trochę Polskę, tyle że 50 km od Warszawy nie stacjonują obce głowice jądrowe.
Popołudniu Suh odwozi nas na lotnisko gdzie wsiadamy w samolot do Bali.
Elementy Praktyczne:
- Lot Ulan Bator – Seul – Bali – Koreanair (bardzo dobry serwis w ekonomii) EUR 430 / osobę
- Warto spróbować lokalnej herbaty – smaki typu ryżowy, cynamonowy nie mają nic poza nazwą wspólnego z tymi w Europie