Decydujemy się objechać wschodnią część Bali drogą, która prowadzi wzdłuż wybrzeża. Dość szybko przekonujemy się, że nie trzeba zbyt wiele by wyjechać poza turystyczną i skomercjalizowaną część Bali i zobaczyć jak żyją rdzenni mieszkańcy wyspy. Jesteśmy mile zaskoczeni tym, że wszystkie mijane przez nas miejscowości są bardzo zadbane, a ludzie niezwykle mili, otwarci i pomocni. Kupujemy posiłek i owoce przy przydrożnych stoiskach płacąc za nie 10-krotnie mniej niż w Kucie. Na swój pierwszy nocleg zatrzymujemy się w Padangbai – niewielkiej mieścinie położonej nad zatoką z pięknym skrawkiem plaży, skąd regularnie odpływają promy na wyspę Lombok. Siedząc w południe w lokalnej kawiarence doświadczamy trzęsienia ziemi (6.2 w skali Richtera), które na chwilę mrozi krew w żyłach – straszne i ekscytujące zarazem Jeszcze tego samego dnia udajemy się do Pasir Putih – na pięknie położony wśród palm i skalnych klifów skrawek „białej plaży”. Leżymy na leżaczkach, jemy przepyszne owoce morza, pijemy świeżo wyciśnięte soki z egzotycznych owoców, a na deser miąższ z rozłupanego kokosa– i ta cała przyjemność kosztuje nas jedyne 10 Euro od naszej dwójki, a przyjemność i wrażenia są bezcenne Późnym wieczorem dojeżdżamy do Tulamben, mijając po drodze cudnie położone pola ryżowe i majestatyczne wyglądające wulkany w świetle zachodzącego słońca.
Tulamben znany jest głównie z tego, iż podczas II Wojny Światowej zatonął u jego wybrzeży amerykański statek cargo o nazwie „Liberty”. Oddalony o 50 m od wybrzeża na głębokości 9-27 metrów wrak statku stał się główną atrakcją dla nurków. Sami odbyliśmy dwa nurkowania – jedno wzdłuż wraku, drugie w jego wnętrzu. Oprócz zanurzonego od 60 lat szkieletu statku, zobaczyliśmy również piękne, kolorowe rafy i stada ryb, m.in. barakudy, ryby piły, koniki morskie.
Jeszcze tego samego dnia udajemy się w górzysty teren Bali. Wraz ze wzrostem wysokości, temperatura znacznie spada. Przejeżdżamy obok trzech wulkanów, o wysokości od 2.000-3.000 metrów, pod którymi widać zastygłą lawę. Udajemy się do przypadkowo napotkanej świątyni, w której rozbrzmiewa modlitewna muzyka, a wierni składają dary w postaci kwiatów i jedzenia. Wracając do Kuty zatrzymujemy się na jeden dzień w Ubud – artystycznej stolicy Bali. Mnóstwo tu galerii i sklepów z lokalnym rzemiosłem, dzięki pięknej i artystycznej zabudowie całe miasto nabiera wręcz mistycznego charakteru. Rano udajemy się do Sanktuarium Małp (Sacred Money Forrest Sanctuary) – trzy świątynie położone w lasku równikowym są domem dla 300 przyjaznych balijskich małp – makaków – jeden kradnie nam mapę a drugi odkręca naszą wode i ją wypija. Tomek chce i ukręcić karki, ale zaciekle się bronią ;)
Po powrocie do Kuty, łapiemy autobus którym udajemy się w 4-godzinną podróż do Gilimanuk (zachodnie Bali), skąd bierzemy wieczorny prom do Javy – kolejnej wyspy Indonezji, zwanej jej sercem.
Bali robi na nas bardzo dobre wrażenie, największym (pozytywnym) zaskoczeniem są ludzie, którzy są niesamowicie wręcz przyjaźni, na każdym kroku pomocni i ciekawi. Pytają dokąd jedziemy, skąd jesteśmy (jak mówimy że Polandia (czyli Polska po lokalnemu) to najczęściej słyszymy „Jeri Dudek” oraz „Tomas Kuscak”, co znaczy, że nowa elita polskiej piłki (sami bramkarze) jest znana nawet we wioskach odległej Indonezji. Jest to też odmiana w stosunku do standardowego i już mocno oklepanego: Lech Wałęsa, Jan Paweł II oraz Zbigniew Boniek ;)
Elementy praktyczne:
wypożyczenie skuterka: 3.5 euro/dzień (40 tyś rupii)
noclegi:
- Kuta: Kumala Indah I, 125 tys rupii/ pokój (11 Euro)
- Padangbai: Made Homestay, 150 tys rupii/ pokój (13 Euro)
- Tulamben: Ocean Diver Paradise, włącznie z nurkowaniem, 650 tyś rupii/ 2 osoby – gorąco polecamy!
- Ubud: Guesthouse na Monkey Forrest Road, 150 tyś rupii (13 Eur) / pokój
Warto jadac w lokalnych knajpach, zwlaszcza w Kucie, gdzie knajpy na wybrzezu są nawet 4 razy drozsze niz 300 w głąb lądu. Posiłek to koszt 2 - 4 eur/ osobę
Polecamy dania z ryzem i kurczakiem – Goreng Nasi a także godo godo – salatka z sosem orzechowym (mniam!)