Po 9 godzinach szaleńczej jazdy autokarem i przejechaniu (bagatela!) niespełna 190 km późnym wieczorem docieramy do Probolinggo. To średniej wielkości miasto położone we wschodniej Javie, nie ma zbyt wiele do zaproponowania turystom; jest natomiast punktem tranzytowym do położonego nieopodal wulkanu Bromo (zwanego przez nas pieszczotliwie Bronkiem)- jednego z ciekawszych spotów tej wyspy . W porównaniu z innymi wulkanami Javy Bronek (2.392 m. n.p.m.) jest „średniakiem” pod względem wysokości, ale zdecydowanie liderem pod względem położenia (o tym póżniej)
Na miejscu dowiadujemy się, że najlepiej jest oglądać wulkan o wschodzie słońca, więc wstajemy o 3.30 rano i po 30 minutach dość intensywnego podejścia docieramy na miejsce skąd możemy podziwiać otaczający nas plener – Bronek o regularnym stożkowatym kształcie stoi na środku morza popiołu wulkanicznego, a za nim znajduje się najwyższy i jeden z najbardziej aktywnych wulkanów Jawy – wulkan Semeru (3.676 m). Wyczytaliśmy w przewodniku, że ten drugi w czasie swojej aktywności wyrzuca z siebie popiół i intensywnie„dymi”, my niestety, ku naszemu rozczarowaniu,. nie mieliśmy okazji tego zobaczyć. Wschód słońca wyglądał spektakularnie w takiej scenerii, co doprowadziło do drobnych małżeńskich waśni -Agata chcąc uwiecznić każdą sekundę budzącej się do życia przyrody (również jej samej) prosiła Tomka o robienie zdjęć, podczas gdy on wolał oddać się błogiej kontemplacji nad sensem życia Kompromis został jednak osiągnięty (czytaj zdjęć mamy stamtąd ponad 50!:))
Następnie udaliśmy się pod krater drugiego wulkanu, położonego w sąsiedztwie Bronka. Droga na jego szczyt była dość stroma i pokryta pyłem wulkanicznym, który sięgał miejscami ponad kostki. Na nasze nieszczęście, poranek ten był niezwykle wietrzny, więc otoczenie wulkanu przypominało bardziej pustynię podczas burzy piaskowej, tylko zamiast piasku w powietrzu unosił się gryzący i wschodzący dosłownie wszędzie pył wulkaniczny. Będąc już na szczycie krateru widzieliśmy kłęby dymu wydobywające się z jego wnętrza. Po powrocie do hotelu ogarnialiśmy swoje ubrania i siebie przez ponad godzinę – każdy z nas przyniósł ze sobą całkiem pokaźną ilość popiołu. Uraczeni przepysznym śniadaniem- owsianką z bananami, cynamonem i miodem (mniamy) wyruszyliśmy w ponad 12 godzinną podróż wynajętym minibusem do Yogyakarty (470 km), kierunek: zachód Javy).
Elementy praktyczne:
Nocleg przed Bronkiem – Yoschi Hotel – koszt 185.000 rupii (70 PLN)/ pokój - klimatyczny hotel z przepysznym jedzeniem. Szczególnie polecamy lokalny specjał - zupę Bromo (zupa pomidorowa z czosnkiem, ziemniakami i bananami).
Całość przejazdu z Probolinggo-wulkan Bromo (włącznie z noclegiem) i stamtąd do Yogyakarty została zorganizowana przez lokalnego agenta za 850.000 rupii (300 PLN) od naszej dwójki.
Temperatura nad ranem na ponad 2.000 m to 12-14 st. C. (ostrzegano nas że będzie blisko 0 st. C.)