Barbados - wow i rum punch

Od początku mieliśmy bardzo wysokie oczekiwania co do Barbadosu..i szczerze - po pierwszym dniu postanowiliśmy skrócić nasz pobyt na wyspie z 5 do 3 dni. Niby wszystko super, piękna lazurowa woda i piaszczyste plaże ale zabrakło tego wow! Jest to juz nasza 8. wyspa ktora oglądamy na Karaibach i byc moze jesteśmy sie juz troche "spatrzeni" i wybredni.. Pierwszego dnia zwiedzamy min. Bridgetown, stolice Barbadosu, która zrobiła na nas raczej mierne wrażenie, pomimo tego ze jej zabytki są wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. Po południu idziemy na spacer Boardwalkiem czyli długa promenada wzdluz wybrzeza i..zdecydowanie poprawiają nam sie nastroje - nieduze fale rozbijają sie o nadbrzeze tworząc wodna mgielke wokół palm..

Kolejnego dnia poranek spędzamy korzystając z uroków przyhotelowej plazy. Wczesnym popołudniem wypożyczamy samochód i rozpoczynamy nasz tour po wyspie. Jedziemy w stronę Holetown - niegdyś osady zamieszkałej przez pierwszych Anglików w 17. wieku, dziś- miejscowości pełnej przepięknych villi i luksusowych butikow. Czujemy sie troche jak w Beverly Hills - rezydencje wsrod palm :) Następnie wjeżdżamy w głąb ladu i po kilkunastu minutach jazdy otoczenie zmienia sie nie do poznania.. Zatrzymujemy sie w Parku Narodowym Farley Hill. To miejsce jest magiczne- ruiny posiadłości położonej wsrod pięknych, strzelistych drzew. Całość znajduje sie na sporym wzgórzu skąd rozposciera sie oszałamiający widok na morze i dolinę porosnieta lasem tropikalnym..miejsce to odkrywamy po drodze zupełnie przypadkowo, zatrzymujemy sie troche od niechcenia..a tu takie wow! Pózniej jest ich jeszcze wiele..

Dojeżdżamy do wschodniego wybrzeza Barbadosu i kierujemy sie do miejsca naszego noclegu- miejscowości Bathsheba. Po tej stronie ocean jest bardzo wzburzony, plaże są dzikie, a z wody wystają skały przypominające grzyby. Droga wiedzie przez spore wzniesienia tuż przy wybrzeżu i widok jest powalajacy - bardzo przypomina 12 apostołów z Great Ocean Road w Australii! Wisienka na torcie jest nasz nocleg- klimatyczny pokój - w stylu kolonialno- rustykalnym z weranda, hamakiem i ..widokiem na szalejacy ocean! Najbardziej klimatyczny hotel ever, nie możemy sie nim nacieszyć i w nieskończoność odkladamy moment pójścia spać:) jako ze przyjezdzamy wieczorem, w hotelu nie ma obsługi ale mozna korzystać z tzw Honesty baru, w którym znajduje sie wiele rożnych napojów w większości alkoholowych. Honesty czyli uczciwość polega na tym ze wszystko co sie zabiera należy zapisać na kartce. Tomkowi bardzo przypada do gustu rum punch własnej produkcji, więc cały wieczór spędza na wedrowkach do baru..Trudno nam pogodzić sie z myślą ze na własne życzenie skrocilismy swój pobyt na tej pięknej wyspie.

Kolejnego dnia wstajemy skoro swit i po śniadaniu wyruszamy na spacer wzdluz wybrzeza. Ocean jest bardzo wzburzony, fale z impetem rozgryzguja sie o nadbrzezne skały. Wschodnie wybrzeże Barbadosu, podmywane przez wody Oceanu Atlantyckiego, jest bardzo popularne wsrod serferow i w nimczym nie przypomina lazurowej wody otaczające zachodnie wybrzeże wyspy.

Po poludniu zwiedzamy atrakcje nr 1 polecana przez Trip Advisor- ogród botaniczny Hunte's Gardens. Ogród znajduje sie w wawozie i zachwyca kolorami i bogactwem egzotycznych roślin. Jest magicznie! Pózniej jedziemy zwiedzić Harrison's Cave, piękna jaskinie powstała w skale koralowej na skutek erozji. Dla turystow udostępniona jest trasa o długości ponad 1,5 km, ktora zwiedza sie z elektrycznego pojazdu. Podziwiamy stalagmity, stalaktyty i stalagnaty (ktoś pamięta z geografii?) cudne formacje skalne, podziemne komnaty i jeziora..

Wieczorem lecimy na kolejną karaibską wyspę - Saint Lucia:)

Informacje praktyczne:
Nocleg w Sea-U Guest House:110 USD/ pokój 2 os./ doba
Wypożyczenie samochodu: 100 USD/ doba
Wstęp do Hunte's Gardens: 15 USD/ os.
Wstęp do Harrison's Cave: 30 USD/ os.

Zdjęcia (31)

Komentarze (1)