Droge z Filadelfii do Nowego Jorku pokonujemy szybko w niecale 2h. Check in do hotelu, oddajemy auto i jesteśmy gotowi do podbijania „Wielkiego Jabłka” jak określa się Nowy Jork. Tego ostatniego nie traktujemy jednak ambitnie – to nasz któryś raz w NYC i chcemy też spotkać się ze znajomymi, którzy w NYC mieszkają.
Z racji Olafka i jego wózka, hotelu przy Central Parku oraz kontynuacji przechodzenia kilometrow (w USA robimy średnio 10km dziennie), każdego z 4 dni spędzonych w NYC udajemy się w inna część Central Parku. To magiczne miejsce, zielona dżungla w dżungli miejskiej. Pełne motywujących biegaczy, zakochanych par, spacerujących emerytów, studentów itp. Dość powiedzieć, ze Park ma prawie 5km długości i 1km szerokości, a apartamenty z widokiem na Park to jedne z najdroższych nieruchomości na świecie!
Odwiedzamy m.in. zawsze pełen ludzi Times Square, 5. Aleję, Centrum Rockefellera.
W 2. Dzień udajemy się do Muzeum Historii Naturalnej. Dość powiedzieć, że zajmuje cały kwartał ulic, co powoduje, że jego pełne zwiedzenie zajmuje… 2 pełne dni. My mamy na nie 2h ;) Najciekawsze są Sale ze szkieletami dinozaurów oraz życia podmorskiego, choć nam personalnie podoba się też sala poświecona zwierzętom północy, zawierająca wypchane, bardzo realnie wyglądające zwierzęta w naturalnym środowisku, m.in. bizony, wilki i niedźwiedzie.
Odwiedzamy też naszych przyjaciół Sabinę i Wojtka – Sabina przyjmuje nas w swoim gabinecie w Konsulacie Polskim – miło zobaczyć na co idą podatki ;) Wieczorem spotykamy się też z amerykanskimi znajomymi ze studiów, którzy pracują w NYC. Impreza kończy się na tzw. Rooftopie, czyli klubie na dachu budynku, który ma około 50 pieter. Olafka nie chcieli wpuścić do klubu!
Kolejnego dnia odwiedzamy One World – miejsce pamięci oraz nowy drapacz chmur zbudowane w miejscu gdzie stały wieże World Trade Center. Miejsce pamięci, dwa wielkie otwory w miejscach gdzie stały wieże, gdzie ze ścian leje się woda – robią wrażenie. Imiona wszystkich ofiar wypisane są na obrzeżach każdej z kwadratowych fontann. Nowa Wieża – One World - jest imponująca. Wysoka na 104 piętra z piętrem widokowym na 100. piętrze góruje nad Manhattanem. Tomek nie podchodzi do krawędzi, bo uważa, że cały budynek się trzęsie.. ;)
W sobote wieczorem spotykamy się z kolei ze znajomymi, którzy studiują w Nowym Jorku, Bostonie, Filadelfii i Stanford – wszyscy są w NYC w ten weekend. Na ostatnia noc przeprowadzamy się do amerykanskiego kolegi, który zostawia nam swoje mieszkanie.
W niedziele lokalny kolega zabiera nas na spacer High Line – linią kolejowa na dolnym Manhattanie, która zbudowana została na początku XXw – jest ona zbudowana „w powietrzu” czyli na słupach. Po tym jak linia kolejowa przestala być wykorzystywana, lokalni aktywiści zamienili ją w park, który rośnie na poziomie 3-4 piętra. Spacer High Line to sama przyjemność. Tego dnia przechodzimy kilkanaście kilometrow, m.in. przechodząc na piechotę z 94. na 14. ulice, czyli 80 przecznic…. ;)
I tak nasza podróż dobiegła końca… Wieczorem pakujemy się do Dreamlinera LOTu i odlatujemy do Warszawy… Wszystko co dobre musi się skończyć!
Informacje praktyczne:
Hotel Comfort Inn Central Park West – USD 150/ dobę
Wstęp do museum Historii Naturalnej: USD 15/ osobe (niby chcą USD 22, ale to jest cena rekomendowana, wiec nie trzeba tyle dac ;)
Wjazd na One World: USD 32/ osobę
High Lane: darmowe